Tęsknię

Od miesiąca jestem w domu z dziećmi. Najpierw rozchorowały się one – oczywiście po kolei a nie wszystkie na raz 😉 – a potem zaczęłam chorować ja. Szczęście w nieszczęściu, mnie zaczęło łapać, kiedy Dawidek wychodził już na prostą, zatem nie miałam wyrzutów sumienia, że nie opiekuję się dziećmi jak powinnam. Zwyczajnie leżałam w łóżku i spałam. Zresztą z temperaturą 38,5 C nie miałam siły nic innego robić. Teraz po 2-óch tygodniach mogę powiedzieć, że czuję się w miarę ok. Został mi jeszcze kaszel… Od tego kaszlu zacznę też mój wpis.

Kilka dni temu, w dniu kiedy zamknięto szkoły – kaszlnęłam. Na zakupach. W sklepie. Chora już nie byłam, wiadomo jednak, że pozostałości mogę odkrztuszać nawet do miesiąca po chorobie. Może w innym czasie nikt by na mnie nawet nie zwrócił uwagi, jednak teraz przy tym co się wyprawia na świecie, część ludzi w sklepie zabijała mnie wzrokiem, a druga część psioczyła i burczała pod nosem, że jak chora jestem to mam siedzieć w domu. Każdy patrzy na siebie jak na potencjalnego mordercę. Dzisiaj wychodząc na zakupy i wiedząc w jaką ludzie wpadli paranoję, zastanawiałam się, czy uda mi się kupić coś na obiad. Czułam się jak wychodzący na łowy myśliwy. Upolowałam cytrynę i 6 ostatnich ziemniaków. Szaleństwo. Pani przy kasie powiedziała, że jest gorzej niż przed świętami Bożego Narodzenia. Sytuacja wymuszona – wiadomo. Nie każdy ma zapasy w domu – ja suchy prowiant mam zawsze, tak jestem nauczona. Jednak nie czuję potrzeby kupowania jeszcze więcej. Potrzebuję jedynie świeże owoce i warzywa. Mam świadomość, że wszystko ma swój termin przydatności. Mam nadzieję, że Ci co wychodzą z pełnymi koszykami – zjedzą wszystko, nie zmarnują i nie wyrzucą. Dzisiaj owinęłam się chustą i starałam się nie kaszleć 😉 Zatem wzrok ludzi był o wiele łaskawszy 🙂 Potem w domu opowiadałam mężowi jaki nadal jest armagedon (myślałam, że po kilku dniach ludziom przejdzie i Ci co już wykupili wszystko co można, dadzą żyć normalnie tym co nie świrują).

Po obiedzie, przy zmywaniu poczułam jakiś taki smutek i tęsknotę… Dziwne to było. Spojrzałam na moją szarańczę i zaczęłam zazdrościć im tego beztroskiego czasu. Prawdopodobnie nawet nie będą pamiętać, że świat szalał z powodu jakiegoś wirusa. Bawią się i śmieją. Chwilę pomyślałam o tym jak człowiek sam biegał, nie przejmował się pracą i rachunkami. Nie wiedział co to polityka i kto obecnie rządzi krajem i jaki to ma wpływ na teraźniejszość i przyszłość. U babci piło się mleko prosto od krowy i jadło nieumyte owoce z drzew. I najważniejsze – nie było pandemii.

-Mamooooooo! Kiedy obiad??? ; -Jak się ugotują ziemniaki!!!! Pamiętna balkonowo – podwórkowa wymiana zdań, i każdy kurde wiedział kiedy ugotują się ziemniaki. Żyłam w pięknych czasach, kiedy na domofonach były wypisane nazwiska, nikt nie słyszał o kleszczach i jak się nie miało co robić, to szło się na dwór a tam zawsze spotkało się kogoś znajomego na trzepaku. Fajnie było. Chyba łatwiej… Na pewno wolniej.

Szkoda, że jak jest się młodym, człowiek nie potrafi docenić jaki piękny jest to czas. A może teraz tak nie jest? Czy w dzisiejszych czasach, świat dzieci i młodzieży wygląda podobnie jak kiedyś mój? Tak beztrosko? Wesoło? Tak słonecznie i o zapachu zrywanych jabłek i mirabelek z drzewa? Tęsknię za tym. Nawet za prostymi rzeczami jak „magicznie” poskładane czyste ubrania w szafie i obiad na stole bez stania ponad godziny przy garnkach. Jak pójście do szkoły i napisanie sprawdzianu a nie płaceniu rachunków.

Kiedyś koleżanka powiedziała, że ona nigdy nie chciałaby wrócić do tych czasów, bo jako dorosła sama o sobie może decydować i robić co chce. Ma swoje pieniądze i nie musi się niczym innym martwić. Zgadzam się. Są to nieodzowne plusy dorosłości. Jednak kiedy ostatnio chorowałam i już pod koniec drugiego dnia pomimo osłabienia i temperatury musiałam iść pozmywać, poskładać suche a wstawić nowe pranie, umyć i ululać dzieci – marzyłam o tym by choć na chwilę cofnąć się w czasie. By być z powrotem „Karolinką z Gogolina”, która rumieni się kiedy dziadek to śpiewa. Od tego czasu wiele przeszłam, a przy tym co dzieje się na świecie, moja tęsknota za beztroskimi dniami przybrała na sile. Chcę wiosny i ciepła, słońca potrzebuję, jak i szumu liści na drzewie oraz śpiewu słowika gdzieś na mazurskim polu. Chwili ciszy i spokoju. Czy da się jeszcze mieć w dorosłym życiu trochę spokoju ?

Ech, idę spać – jutro trzeba wyruszyć na kolejne łowy. Może tym razem uda mi się złowić pudełko ryżu? Całe szczęście, że coś mnie tknęło i tydzień temu, przed tym całym armagedonem kupiłam pakę papieru toaletowego… 😉 Ma się tego nosa 😉 😀 😛

sesja_wiosenna_fotokod-kodmama

4 myśli w temacie “Tęsknię

  1. Karola wiesz czego ja najbardziej nie lubię w obecnym czasie oglądać pogody kiedy widzę temperaturę 17 stopni i bijące skonce z mapy, a pogodynka mówi jakie najbliższe dni będą piękne to jestem wkurzona i pytam czemu teraz kiedy kisimy się w domu kiedy nie możemy iść na spacer… Ale cóż zdrowie najważniejsze wychodzę na balkon z widokiem na chlewiki i cieszę się że mam ten swoje 2×2 i mogę złapać kilka promieni słońca. Sklepy omijam bitwa w kaufie lub biedrze mnie dobijają ps. Papier kupiłam kiedy w promocji dwa wagony teraz na wagę złota hihi dużo zdrówka dla was 🤩🤩🥰🥰

    Polubienie

  2. Odkąd pamiętam mama mi zawsze powtarzała : Asia baw sie lalkami, skacz w gumę itd. Bo nawet sie nie odwrócisz a będziesz dorosła i zatesknisz.. Czasami patrzę na te moje dzieci i powtarzam im to samo.. Pokoj wypchany od stóp do głów zabawkami, super gadżetami, ksiazkami itd.. Ale im sie nudzi, nie maja co robic.. W glowie sie nie mieści. Maja przybiegła do mnie dzis mówi : mamo spojrz jak pięknie pokolorowałam. Jednak był to obrazek w telefonie, przeciez kredki teraz nie są modne. Staram sie jak moge i wymyslam, organizuje, zachecam do ciekawych zabaw, w koncu jak na mame animatorkę przystało =p.. Jednak ja też musze cos Ugotować, posprzątać czy najzwyczajniej w swiecie siąść i przeczytac post KodMamy =) nie ma lekko.. I wlasie w takich chwilach czlowiek TESKNI za tym by nie martwic sie o wszytsko, bo z kazdej strony COŚ! Na szczecie Ryż mam! Jak cos chetnie Ci odstąpię =) ojjj gdzie te cudowne beztroskie czasy.. Gdzie?
    Ps. Zaneta, wiesz ile dałabym teraz za balkon… Nawet z widokiem na chlewiki. Nam pozostaje parapet z widokiem na bane 😂😂

    Polubienie

  3. Tak do 12 roku życia, do czasu kiedy żyła moja babcia miałam sielankowe dzieciństwo. W ogóle nie widziałam problemu w tym, że wychowuję się bez ojca, że czasem brakowało na jakieś rachunki. Że babcia pracowała chałupniczo, bo brakowało, że nie jeździłam na wycieczki szkolne bo mojej mamy nie było na to stać. Żyłam, bawiłam się, cieszyłam prostymi rzeczami. Trudności zaczęłam zauważać potem. Jak zostaliśmy z mamą sami. Zrobiło się szaro, trudno. Zaczęłam czuć się gorsza od innych. Sielanka się skończyła.
    Mój syn ma chyba podobnie. Mamy dużo trudności, ale on się nie musi martwić. Cieszy się drobiazgami. Tym, że wróciłam z pracy, że pogramy w grę, że porysujemy razem. Taki to dziecięcy urok.

    Polubienie

    1. Cenny czas. Dobrze, że Twój syn ma lepiej. Zawsze chcemy lepiej dla swoich dzieci :*

      Polubienie

Dodaj komentarz