Przepisane z notesu:
2 sierpnia 2019 roku.
Jestem gdzieś za Augustowem. Jadę autokarem! Wracam z urlopu bez dzieci!!! JA! Ta matka, często stawiana za wzór ( btw – zupełnie nie wiem dlaczego… ). Tupnęła nogą, powiedziała „ni chu*@, ja jadę” i pojechała.
Nie no – śmieję się. W rzeczywistości plan był taki, by jechać całą rodziną. Jednak z przyczyn takich a nie innych, nie udało się i powiedziałam, że jadę zatem sama. Prawda jest taka, że jakby była możliwość zabrania dzieci to bym je zabrała.
Niemniej to był bardzo intensywny i pouczający wyjazd.
Kiedy pierwszego dnia dojechałam na ukochaną Suwalszczyznę cieszyłam się jak wariatka. Jazda w takiej ciszy i spokoju, bez kłótni i bijatyk za plecami… Tylko droga, muzyka i rozmowa z kuzynem. Pięknie. 😉 Wieczorem były babcie, ciocie, wujkowie, grill, śmiechy, rozmowy a nawet drink. Aż chciało się śpiewać „Niech żyje wolność!!!” 😉
Kolejnego dnia czułam się już lekko dziwnie. Fakt, że cieszyłam się, że mogę się zająć sama sobą, ale czasu było już za dużo i zaczęłam myśleć i zastanawiać się co u dzieci.
Trzeciego dnia już po obudzeniu czułam się fatalnie. W nocy miałam koszmary a w roli głównej była szarańcza, więc jak tylko otworzyłam oczy zaczęłam płakać bez powodu… Zadzwoniłam zapytać czy wszystko dobrze, pooglądałam zdjęcia w telefonie i zastanawiałam co się ze mną dzieje.
Po kilku godzinach myślenia, doszłam do tego, że chyba mam zespół abstynencyjny (potocznie syndrom odstawienia). Od 6 lat jestem 24h na dobę z dziećmi. Jeżdzę z nimi wszędzie, wszystko robimy razem, zawsze były przy mnie. Przecież ja się nawet nie mogę sama wysikać, bo któreś ma zawsze do mnie pilną sprawę w tym właśnie momencie. Zatem nie dziwne, że po dwóch dniach czułam się jak alkoholik na odwyku. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę co się dzieje z moją głową, było już trochę łatwiej. Oczywiście tęskniłam z każdym dniem coraz bardziej, ale byłam świadoma dlaczego mi źle. Gdyby nie to, że wydostanie się z Suwałk do Katowic bez przesiadek, graniczy z cudem, byłabym dwa dni wcześniej w domu 😉 Taka jest prawda. Nie będę zgrywać, że szalałam i cieszyłam się cały czas. Jednak zostałam 6 dni i dzięki temu właśnie, tak jak pisałam wcześniej – to był bardzo pouczający wyjazd. Przydatny, ale nie wiem czy szybko go powtórzę.
Było bardzo intensywnie – zwiedzanie, kajaki, odwiedzanie rodziny, jeziora, zdjęcia… Dobrze, że lubię odpoczywać w taki sposób, niejeden by mnie przeklął za taki urlop 😉
Każda mama kiedy czuje się już przytłoczona dniem świstaka i popłakuje pod prysznicem i sama do siebie mówi : „Ja się na to kurde nie pisałam” – powinna zrobić sobie taki wyjazd. Nie na 2-3 dni… Właśnie na 6-7! A wiecie dlaczego? Przez pierwsze dwa dni mój mózg nawet nie przestawił się na odpoczywanie, cały czas był na trybie czuwania. Dopiero trzeciego dnia zaczyna się odpoczynek a dodatkowo uświadomienie sobie jak mocno jest się zżytym z dziećmi.
Nie martwcie się – tatusiowie dadzą radę. O ile nie są to dzieci, które są karmione piersią 😉 powinni spokojnie sobie ze wszystkim poradzić. Będą mieli chwilę czasu na poznanie naszego „nicnierobienia w domu” kiedy się w nim siedzi razem z dziećmi oraz chwilę na to, by zatęsknić i cieszyć się na Wasz widok gdy wrócicie 🙂 W tym czasie kiedy oni będą odkrywać nowe emocje i funkcje przyrządów domowych, Wy będziecie pomału odżywać. Do tego będziecie czuć odpowiedzialność mieszającą się z chęcią upicia się do upadłego, biegania nago po łące oraz pływania w jeziorze przy świetle księżyca… Przynajmniej ja tak miałam 😀 😀 😀
Moje 6 dni minęło szybko i udało mi się znaleźć środek ciężkości. Wyjazd dobrze mi zrobił. Jestem bardziej świadoma ile jestem w stanie unieść, ile jestem w stanie przeżyć dni świstaka by znowu marzyć o samotnym wyjeździe. 😉 Od dziś postanawiam nie doprowadzać do takich momentów. Czyż nie lepiej, raz na jakiś czas zrobić sobie przerwę i być szczęśliwym ca? 😉 A jeśli mi się nie uda, to za rok pojadę znowu 😛
P.S. Tak właśnie było 2 sierpnia. Dzisiaj 21 i mogę jedynie dodać tyle, że wyjazd wydaje się tak odległy jak lata świetlne na Saturna. Emocje opadły, dzieci już zdążyły wykończyć, ale za to mąż nadal szczęśliwy, że wróciłam 😀 😉 😛
Fajnie czytać takie posty. Nie jesteś wyrodną, ale cudowną matką … i przy okazji bardzo dobrym fotografem. To zdjęcie z gwiazdami to prawdziwy majstersztyk, w dużych miastach nie do zrobienia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Z cudowną bym nie przesadzała 😉 Ale wiem, że do złej i wyrodnej mi daleko 😉 Ze zdjęciem gwiazd to niezła historia, ale za długa na opowiadanie. Jeszcze kilka lat temu była w tym miejscu totalna ciemność, teraz Suwałki tak się rozbudowały, że łuna światła zakłóca widok na gwiazdy… nie mniej akurat te zdjęcie wyszło całkiem ok 🙂 🙂
PolubieniePolubienie
Pieknie napisane, czyta sie jednym tchem, mówię Ci pisz ksiazke. Zdjęcie magia, te gwiazdy …coś bajecznego i te jeziora , melancholia. Pisz karolinka i ilustracje daj swoje, ja jestem pierwsza w kolejce♥👍☀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
He he dziękuję. Ja to tak hobbystycznie bardzo, bo lubię, do pisania książek się raczej nie nadaję, ale miło, że komuś się podoba 🙂
PolubieniePolubienie
Dmuchawce, gwiazdy, jezioro… ja też chcę!!! Piękne zdjęcia, piękne.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pakuj się zatem i jedź 😉 :*
PolubieniePolubienie
Ja z tych, co nie mogą… Jeszcze kilka miesięcy…ale pojadę!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Trzymam kciuki :*
PolubieniePolubienie
Choć teraz 2 w nocy, przeczytałam do końca, bo niezwykle ciekawy. O zwykłej sprawie, czyli zerwaniu się z codzienności bycia mamą, a jak pięknie i interesująco. Tak Tata doceni pracę mamy. Jesteś piękną kobietą, kochającą mamą…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czasem mam wrażenie, że robię coś co jest sprzeczne z wyznaczonymi „normami” w naszym kraju…. Jednak mam nadzieję, że nikt mnie na stosie nie spali 😉 Dziękuję za wszystkie miłe słowa :*
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziecko nikt nawet tak nie pomyśli. Nie robisz nic złego. Nie zostawiłaś dzieci na pastwę losu tylko z tatusiem. Jemu to sie bardzo przyda. Uwierz mi
PolubieniePolubienie
A miejsce niezwykle urokliwe, płynące spokojem
PolubieniePolubienie